Matka Polka podróżniczka
Gdzieś kiedyś wyczytałam, że polskie matki się izolują od ludzi. Siedzą same z dziećmi w domu i biadolą nad swoim marnym losem. I tutaj się może zatrzymam... Bo prawdę mówiąc to w moim krótki, bo niemalże rocznym macierzyństwie nie poznałam żadnej takiej kobietki (no tak, to pewnie dlatego, że one siedzą w domu na tyłku i biadolą...). Mam wrażenie, że jest wręcz przeciwnie! Kawiarnie są pełne mam z dziećmi. Rynek Starego Miasta jest zatłoczony mamami z wózkami. Na placach zabaw nie ma gdzie szpilki wcisnąć.
Ten kto mnie zna wie, że zawsze była ze mnie powsinoga. Dlatego kiedy tylko pojawiła się opcja wyjazdu do Poznania na spotkanie z pewnymi dwoma miłymi kobietkami, szybko zapakowałam moje dziecko do wózka, torbę na pieluchy upchałam tonami jabłuszek w kawałkach, biszkoptów bezglutowych, muffinkami orkiszowymi, kupiłam bilet na pociąg i wyruszyłyśmy w podróż. Moje dziecko, odziedziczyło po mnie zamiłowanie do podróżowania. Całą drogę spało, ukołysane okrutnym telepaniem ciuchci, która momentami prawie wyskakiwała z torów. Ale udało się... dojechałyśmy! A na miejscu czekały na nas dwie piękne damy. Mama i córka. Podobne jak dwie krople wody. Oczywiście musiałam im zrobić zdjęcia!
Prawda, że są piękne? Czasem tak niewiele trzeba do szczęścia. Wystarczy mieć obok siebie kogoś do kochania i przytulania :)
Dlatego... Mamy! Jeśli faktycznie artykuł nie kłamał i siedzicie w domu, to odważcie się wyjść, umówić z kimś na spotkanie, pójść na kawę i ciacho do pobliskiej kawiarni. Warto się zmobilizować, wyciągnąć z kosmetyczki nie używany od dnia porodu tusz do rzęs czy puder, a z szafy wygrzebać kolorową sukienkę. Korzystajcie z tego co życie przed Wami kładzie. Nie bójcie się być szczęśliwymi mamami, a nie biadolącymi przedstawicielkami umęczonych matek polek.
Ten kto mnie zna wie, że zawsze była ze mnie powsinoga. Dlatego kiedy tylko pojawiła się opcja wyjazdu do Poznania na spotkanie z pewnymi dwoma miłymi kobietkami, szybko zapakowałam moje dziecko do wózka, torbę na pieluchy upchałam tonami jabłuszek w kawałkach, biszkoptów bezglutowych, muffinkami orkiszowymi, kupiłam bilet na pociąg i wyruszyłyśmy w podróż. Moje dziecko, odziedziczyło po mnie zamiłowanie do podróżowania. Całą drogę spało, ukołysane okrutnym telepaniem ciuchci, która momentami prawie wyskakiwała z torów. Ale udało się... dojechałyśmy! A na miejscu czekały na nas dwie piękne damy. Mama i córka. Podobne jak dwie krople wody. Oczywiście musiałam im zrobić zdjęcia!
Prawda, że są piękne? Czasem tak niewiele trzeba do szczęścia. Wystarczy mieć obok siebie kogoś do kochania i przytulania :)
Dlatego... Mamy! Jeśli faktycznie artykuł nie kłamał i siedzicie w domu, to odważcie się wyjść, umówić z kimś na spotkanie, pójść na kawę i ciacho do pobliskiej kawiarni. Warto się zmobilizować, wyciągnąć z kosmetyczki nie używany od dnia porodu tusz do rzęs czy puder, a z szafy wygrzebać kolorową sukienkę. Korzystajcie z tego co życie przed Wami kładzie. Nie bójcie się być szczęśliwymi mamami, a nie biadolącymi przedstawicielkami umęczonych matek polek.
Różowa sukienkę! :) to był super czas :)
OdpowiedzUsuńJuz Ci mowilam, ze autorka tego artykulu jest oderwana od rzeczywistosci. Jestesmy najlepszym zaprzeczeniem jej teorii :)
OdpowiedzUsuńA wyjazd widac, ze udany, udalo Ci sie uchwycic klimat spotkania. Kobietki przeurocze :)