Siostry - nie siostry

Siostry - nie siostry

Dwie przepiękne dziewczyny. Znam je od dziecka i nawet nie wiem kiedy wyrosły z nich takie pannice. Pamiętam jeszcze jak na moich lekcjach muzyki w szkole, dziecięcymi głosikami śpiewały piosenki. Siostry, ale nie siostry. Jedna ma niebieskie oczy, druga brązowe. Takie podobne do siebie, a jednocześnie tak różne.

Ogród w którym robiłyśmy zdjęcia, to ten sam, w którym jako małe berbecie się bawiły. Huśtały się na tej samej huśtawce, co 10 lat temu. Biegały wśród tych samych grządek i siadały pod tymi samymi drzewami. Ogród dopieszczony przez dziadka. Takie miejsce, z którego się ma same sielskie wspomnienia z dzieciństwa.

Kolejne jesienne dni są bardzo łaskawe. Piękne słońce, ciepło. I ta feeria barw. Kwiaty, liście, dynie... Taka jesień mogłaby trwać cały rok :)


















Złote, polskie... dziewczyny

Złote, polskie... dziewczyny

Z dnia na dzień pogoda z byle jakiej, zmieniła się na najpiękniejszą. Żal siedzieć w domu. Słońce rozświetla pierwsze złote liście. W sadach pod drzewami leżą soczyste, czerwone jabłka. Pod dużymi liśćmi złocą się dorodne dynie. Taką jesień wszyscy kochamy.

Idealny czas, żeby wyciągnąć z szafy nieco zapomniane od zeszłego roku ciepłe sweterki. Kubek gorącej czekolady, wypity na ławce w parku może smakować zupełnie wyjątkowo. Taki jedyny w swoim rodzaju czas. Szkoda tylko, że trwa tak krótko.

Mam wrażenie, że złoto leje się z nieba po drzewach, trawie, ulicach. W powietrzu unosi się ten zapach, który trudno określić. Na targu stragany oślepiają ilością kolorów. Pomarańcz dyni, zieleń gruszek, czerwień jabłek. Nie da się koło nich przejść obojętnie.

Tak samo jak obok moich wczorajszych modelek. Zdjęcia robiłyśmy w pięknym parku, chyba najładniejszym w Zielonej Górze. Każdy, kto przechodził obok przystawał na chwilę, zachwycony tym sielskim obrazkiem. Dwie cudnie uśmiechnięte dziewczyny, dorodne dynie, pyszne jabłka i gruszki. I to wszystko w pięknym, złotym świetle. Zresztą... sami zobaczcie!
























Jesień, no jesień przyszła...

Jesień, no jesień przyszła...

Wczorajszy dzień to był taki z gatunku tych "kocyk, książka i ciepła herbatka". 
Pokocykować owszem, bardzo się chciało, przynajmniej mi. Na książkę ostatnio niestety nie ma szans. Herbatka, zaparzona zawsze zdąży wystygnąć zanim ją wypiję.

Przyjechali tylko na kilka dni z dalekiego kraju. Umawialiśmy się w biegu. Cały czas się modliłam o to, żeby pogoda dopisała. No i.... to był pierwszy raz, kiedy podczas gdy robiłam zdjęcia nie było ani grama słońca :( No jesień pełną gębą. Ale nie ma co narzekać, trzeba się brać do roboty!

Moje miasto ma kilka takich miejsc, w których jest po prostu ładnie. Są też takie, w których jest pięknie. A ładne miejsce, piękni ludzie to połączenie idealne. Wtedy nie straszna zł pogoda, siąpiący deszcz czy zachmurzone niebo. Ważny jest uśmiech i to światło, które przynosi. Wtedy nic więcej nie potrzeba. 


Przemiła rodzina. Kingę znam od lat... Razem śpiewayłyśmy kiedyś w kościelnej scholi. Tomka znam z widzenia. Takiego mężnego człeka nie da się nie zauważyć w tłumie. I najmłodszy członek rodziny - mała Victoria, która dopiero co opanowała trudną sztukę chodzenia. W związku z tym siedzenie i stanie w miejscu ją niemiłosiernie nudzi. Zobaczcie zdjęcia tej przemiłej trójki. Fajnie się patrzyło przez szklane oko na tak kochającą się rodzinę :)






















Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 Ania Olszewska fotografia , Blogger