Spełnianie marzeń

Kiedyś gdzieś usłyszałam, że człowiek bez marzeń jest martwy. Nie ma celu, nie ma kierunku w którym podąża. Owszem, da się żyć tym co się dzieje teraz, ale czy wtedy czujemy, że żyjemy pełnią?

Każdy z nas ma jakiś talent, dar który dostał od Pana Boga. Ale to od nas zależy co z tym darem zrobimy. Czy schowamy go głęboko do skrzyni, która porośnie kurzem zapomniana na strychu, czy będziemy rozwijać i dbać o niego. Czy nie warto czasem zaryzykować i spróbować zainwestować w siebie samego? Nawet jeśli nie odniesiemy sukcesu mierzonego miarą tego świata, to z pewnością będziemy żyć spełnieni, ciesząc się z tego co osiągnęliśmy.

Co ja zrobiłam ze swoimi marzeniami? Część z nich udało mi się spełnić. Niektóre w niezwykły sposób, inne tak po prostu. A co z tymi, które są jeszcze niespełnione?
Niektóre z nich jeszcze są dla mnie w sferze "nieosiągalne". Inne zaczynają się przybliżać. A nad niektórymi powoli zaczynam pracować.

Takim czymś jest dla mnie fotografia. Kiedyś bawiłam się starym Zenithem mojej mamy. Potem była prosta cyfrówka, aż wreszcie postanowiłam spełnić swoje marzenie. Cały rok pracowałam i zbierałam na porządny aparat. I udało się. Potem był krótki kurs fotografii, gdzie dowiedziałam się jak to wszystko ugryźć. I zaczęła się zabawa, która trwa do tej pory. Nie wiem czy faktycznie mam talent i dobre oko. Może tylko mi się wydaje. Wiem, że bardzo to lubię i czasem zdarza mi się słyszeć pozytywne opinie na temat moich prac.
Jako że uważam, że nie da się czegoś robić dobrze, jeśli ogranicza nas brak umiejętności, dlatego chcę się uczyć i rozwijać. Bo wiem, że warto.

Wiem, że nie chcę za jakiś czas obudzić się i stwierdzić, że nic w swoim życiu nie osiągnęłam. Chcę żyć pełnią i korzystać z tego co dostałam i dostanę.

Zdjęcia pochodzą z niedawnej sesji pięknej Oli. Wpadła mi do głowy myśl, żeby jej zaproponować zdjęcia. Ona powiedziała, że też o tym myślała :) Szybko więc przeszłyśmy od słów do czynów, a efekty widać powyżej.

Warto czasem zawalczyć o swoje marzenia!