Zu i Zoś.

Z Justyną spotykamy się średnio raz w roku. W międzyczasie godzinami rozmawiamy przez komunikatory. O wszystkim. O dupie Maryni też. No cóż, czasem tak też trzeba.

Justyna to mama Zuzi. A Zuzia + moja Zosia to mieszanka wybitnie wybuchowa. Nie wolno ich zostawić samych. Gwarantuję, że rozniosą chatę. Dokonają zniszczenia. A potem przyjdą, zamachają długimi rzęsami i powiedzą "nić nie śtało", uśmiechając się przy tym cudnie. Szczerze - współczuję już ich przyszłym mężom. Zrobią z nimi co chcą. Zatrzepoczą potem rzęsami, rzucą słodki uśmiech i każda złość odejdzie od razu w niepamięć. Skąd się takie biorą? Oczywiście, że po mamusiach :)















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 Ania Olszewska fotografia , Blogger